poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Trochę o moich włosach.

Teraz napiszę co nieco o sobie. Mam 20 lat, jestem urlopowaną studentką na UAM w Poznaniu, mój kierunek: filologia rosyjska z angielską (tak, dwie filologie na raz!), profil pedagogiczny. Nie trudno się domyślić, że jako swoją przyszłą karierę widzę nauczycielkę w liceum. Na moim wydziale nie ma kontynuacji tego kierunku po licencjacie i będę musiała wybrać między rosyjskim a angielskim. Oczywiście wybiorę język angielski, a rosyjski ewentualnie zrobię kiedyś, jeżeli będzie mi się chciało :) 
Poza tymi językami obcymi interesuję się kosmetykami, modą, a z mniej kobiecych rzeczy lubię sporty: piłkę nożną i żużel. 
Jeśli chodzi o mój wygląd, cerę, włosy itp. to: cerę mam tłustą, trądzik dalej mnie atakuje, ale na szczęście mniej niż parę lat temu. Mam uczulenie na kosmetyki marki Ziaja. Moja cera najlepiej współgra z marką Biały Jeleń. Ogólnie figura: mam 171 cm wzrostu (chciałabym więcej, ale cóż...), po chorobie schudłam do rozmiaru XS/S, co wcale mnie nie cieszy, bo w wielu rzeczach wyglądam jak w worku. Oczy mam brązowe, nie wiem za kim, mama ma niebieskie, tata jasno-piwne :) 
Jeśli chodzi o włosy... naturalnie są pokręcone (ani loki, ani fale...), łatwo się puszą. Naturalny kolor to ciemna szatynka, ale od dawna farbuję. Dopiero niedawno zdecydowałam się z tym skończyć i wrócić do naturalnego. Zaczęło się od szamponetki "intensywna czerwień". Potem zachciało mi się pasemek i wyszło to nawet całkiem całkiem. Jednak już parę miesięcy potem rzuciłam na włosy czarną farbę. Miałam potem dłuższą przerwę i kiedy kolor już prawie się wypłukał, postawiłam kolejny raz na czerwień i nie zmieniało się to przez następne 2 lata. Potem coś mi odbiło i zabrałam się za kąpiele rozjaśniające, co było sporym błędem, bo mocno zniszczyłam włosy. Nosiłam rude włosy przez ok. 3 miesiące, a potem wrzuciłam farbę "czekoladowy brąz".
No, ale włosy to nie tylko kolor! Oczywiste jest, że nie mam zamiaru chodzić z szopą i dlatego pielęgnacja takich włosów to nie przelewki. Używam serii Nivea Straight & Gloss już od bardzo dawna i dzięki temu udało mi się już nieco ujarzmić moje niesforne włosy. 

Ze względu na to, że moje włosy są gęste, nie mogę zrezygnować z suszarki. Zanim jednak to, zawsze staram się spryskać włosy jakimś spray'em termoochronnym. Do tego jeszcze prostownica. Noszę prostą grzywkę zakrywającą całe czoło i tu nie ma zmiłuj, wyprostowana na amen musi być. Jeśli chodzi o resztę włosów, gdy miałam długie, wystarczyło zostawić je na noc lekko wilgotne, związane w ciasny warkocz, a rano układały mi się w śliczne fale: 

Teraz, kiedy mam już bardzo krótkie i ledwo mogę kitkę zrobić, idzie przeżyć, zwłaszcza, jeśli 24h po myciu będę nosić je w dwóch kitkach. Mam teraz remont łazienki i myję włosy u koleżanek, gdzie nie mam czasu na siedzenie pół godziny z prostownicą. Zdecydowanie jednak wolę gdy moje włosy są wyprostowane. Łatwiej je wtedy rozczesać i lepiej się układają.
Niemal zawsze miałam długie włosy. Jedynie 3 lata temu postanowiłam je dość mocno ściąć i zostawiłam takie do obojczyków. Bałam się krótszych, bo nie wiedziałam czy dam radę potraktować je prostownicą. W końcu jednak naszła mnie odwaga. Kiedy? W listopadzie zeszłego roku. Poszłam wtedy do fryzjera i z długich do połowy pleców włosów zeszłam na boba. Tak!

Zmiana wg mnie na ogromny plus. Przede wszystkim chyba w takiej fryzurze jest mi bardziej do twarzy (wszyscy mi to mówią) no i mi jest wygodniej jeśli chodzi o mycie czy suszenie. Gorzej z prostowaniem. Ale jestem w stanie to przeżyć. Bardzo podobało mi się w tej fryzurce to, że włosy z przodu były dłuższe niż z przodu. Następną wizytę u fryzjera zaliczyłam pod koniec stycznia. Wtedy ścinała mnie inna fryzjerka i zrobiła to zupełnie inaczej. Boki zrobiła równo i zdecydowanie je uniosła. 

I to wyglądało świetnie dopóki nie umyłam włosów... Ja nie mam w zwyczaju używać pianek itp. na co dzień, więc kompletnie mi się to przestało podobać. Teraz, gdy troszkę mi już odrosły, większość czasu noszę spięte w kitkę. Wizytę u fryzjera planuje na połowę maja, kiedy to skończy mi się wreszcie remont... 
Ogółem, zastanawiałam się już, czy nie wrócić do długich, ale chyba jednak nie. Przy krótkich nie ma problemu z kołtunami i długiego siedzenia z suszarką i prostownicą. 








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz